wtorek, 28 maja 2013

Rozdział V: Nowa Bryka

Tym razem notka iście krótka, ale za niedługo mogę nie mieć okazji jej wrzucić.




W podziemnej części posiadłości Juliana, łączącej się bezpośrednio z East River, znajdywało się czterech mężczyzn ubranych w stroje płetwonurków. Najwyższy z nich miał przez ramię przerzucony dużą torbę, zawiniętą w folię, aby nie przemokła. Zdjęli maski do nurkowania, zrzucili butle z tlenem i same stroje. Z mroku wyłonił się diler, który spytał:
- I jak tam, macie moją działkę?
- Tak jak uzgodniliśmy. Dwieście tysięcy dla ciebie – Kowalski wyjął z pakunku wspomnianą kwotę i rzucił ją Julianowi.
- Pysznie. A teraz wypad, bo jeszcze po was nie posprzątałem.
- Chodzi ci o tą imprezę?
- Tak. Chodzi mi o tą imprezę.
Komandosi wzruszyli ramionami i wyszli z pomieszczenia. Na zewnątrz był środek dnia, więc słońce niemiłosiernie ich raziło. Przystanęli na chwilę, by zwyczajnie rozejrzeć się po ogrodzie, bo mimo faktu, iż byli tu naprawdę wiele razy, to nigdy tego nie robili. Działka miała około trzydziestu arów. Dookoła niej był mur o wysokości trzech metrów wykonany z czarnego granitu, na środku którego znajdywała się metalowa, otwierana elektrycznie brama, również koloru czarnego. Zaraz za murem rosły wysokie na jakieś dziesięć metrów palmy, za nimi krzewy owocowe, a następnie dokładnie skoszony trawnik. Najemnicy po krótkiej obserwacji skierowali się w stronę bramy i wrócili do swojej bazy.
***
W porcie, pod ścianą jakiegoś olbrzymiego hangaru, stały cztery osoby. Jedna z nich trzymała czarną walizkę w prawej ręce. Mężczyzna spojrzał na zegarek i westchnął. Po kilku minutach, do uliczki wjechały trzy auta. Wszystkie były marki Ferrari i wszystkie były czarne.
- O cholera, F70, ma gość klasę – rzekł Skipper.
Z aut wysiadło pięciu mężczyzn w garniturach, a jeden z nich wyciągnął z wozu zakneblowanego Eminema.
- Jak widzicie, mamy waszego kumpla, więc pokażcie kasę, a wam go oddamy – powiedział jeden z porywaczy.
- Dla kogo pracujecie? – zapytał bez ogródek przywódca.
- To jest akurat nieistotne. Dawaj kasę, bo już mnie korci, żeby strzelić – ponaglił oprawca.
- Okej, okej. Patrzcie, to kasa.
Kowalski otworzył walizkę i przesunął ją po ziemi jakieś trzy metry do przodu. Porywacze puścili rapera, a ten od razu pobiegł do najemników, żeby ci go rozwiązali.
- Wiecie co robić – rzucił jeden z tajemniczych ludzi do dwóch ze swoich towarzyszy wsiadając do auta, a następnie wraz z drugim autem odjechał.
Pozostali na miejscu porywacze wyjęli pistolety maszynowe typu Uzi i zaczęli strzelać. Nasi bohaterowie w ostatniej chwili zdążyli uskoczyć w bok, unikając kul. Schowali się za wielką skrzynią i lider rzekł:
- Dajcie spokój, ich jest dwóch, a nas pięciu. Co mogą nam zrobić?
- Tak czysto teoretycznie? Rozwalić nas bez wysiłku! – wrzasnął strateg.
- Rico, daj mi nóż.
Żołnierz posłusznie podał przełożonemu rzeczony przedmiot. Skipper poczekał, aż oponentom skończy się amunicja, po czym wychylił się i rzucił w jednego z nich nożem, trafiając mu prosto w gardło. Mężczyzna upadła na ziemię, dławiąc się własną krwią. Jego towarzysz patrzył na niego ze zdziwieniem i nie zauważył biegnącego w jego kierunku Rico, więc nie zdążył nic zrobić, gdy ten złapał go za głowę, by skręcić mu kark. Najemnicy podnieśli ciała i wrzucili je do bagażnika auta. Muzyk wstał zza osłony i rzekł:
- Wiecie co chłopaki? Wy na serio powinniście się leczyć!
***
Oddział odstawił Eminema na lotnisko, pożegnał się z nim i przyjął zaproszenia na kolację za kilka tygodni. Wsiedli do swojego nowego „zaadoptowanego” dnia dzisiejszego Ferrari. Powrót do siedziby nie zajął im dużo. Zaparkowali wóz w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stała pancerna furgonetka, weszli do głównego pomieszczenia bazy i stanęli jak wryci.
- Co tu się kurwa stało?! – krzyknął na cały głos Skipper.
W ich siedzibie panował olbrzymi bałagan. Wszystko było dosłownie wywrócone do góry nogami. Jednak uwagę Kowalskiego przykuł jeden mały przedmiot: płyta CD. Podniósł ją i obejrzał, a następnie zawołał:
- Hej! Chyba coś znalazłem! Patrzcie!
Koledzy podbiegli do niego, by spojrzeć na znalezisko.
- No co tak czekasz na oklaski? Włączaj do cholery! – krzyknął dowódca.
Plazma, która jakimś cudem ocalała, wydała z siebie kilka dźwięków, a po chwili na ekranie pojawiła się twarz jakiegoś na oko czterdziestoletniego mężczyzny. Widać było tylko popiersie, ale i tak można było zaobserwować kilka ciekawych szczegółów. Miał na sobie czerwoną bluzę z kapturem. Jego twarz była poznaczona licznymi bliznami, jego krótkie włosy były nierówno przycięte i zmierzwione. Oczy zaś miał koloru piwnego. Jednak Skipper z miejsca go poznał.
- No ja pierdolę. Tylko tego idioty nam brakowało.
***
Do windy olbrzymiego, przeszklonego wieżowca w centrum Manhattanu wszedł wysoki mężczyzna w brązowym płaszczu i okularach przeciwsłonecznych, które nosił, pomimo całkowitego braku słońca. Wjechał na najwyższe piętro i od razu skierował się w stronę pomieszczenia, znajdującego się na końcu korytarza. Przed drzwiami sali stało dwóch ochroniarzy. Wyjął z kabury dwa pistolety z zawczasu założonymi tłumikami i wystrzelił, zabijając mężczyzn. Wyjął Uzi, przeładował, a następnie kopnął drzwi, które od razu ustąpiły pod naporem.
- Chiński badziew – mruknął pod nosem i otworzył ogień do wszystkich w pokoju.
Po pięciu sekundach wszyscy w środku poza Parkerem nie żyli. A przynajmniej tak mu się wydawało. Usłyszał jakiś szelest i bez zastanowienia zaczął strzelać w jego kierunku, ale amunicja skończyła mu się, zanim zabił cel. Zza biurka wychylił się jakiś niepozorny człowieczek. Miał na oko czterdzieści lat, liczne blizny na twarzy, piwne oczy i krótkie rozczochrane włosy. Nosił szarą bluzę z logiem Slipknot, luźne ciemne jeansy i tenisówki. Drake’a zdziwił jego widok, ale serce podeszło mu do gardła, gdy zobaczył w jego rękach pistolet. Podniósł ręce i wypuścił broń.
- Bardzo ładnie. Oszczędziłeś mi sporo czasu. Mam dla ciebie propozycję – rzekł tajemniczo nieznajomy.
- Propozycję? – spytał zbity z tropu zabójca.
- Tak. Tak samo jak dla Blowhole’a.
- A kim ty niby jesteś, co?
- Tym, którego miałeś zabić. Jestem Hans Lyngell.
- A skąd ty wiesz, że miałem cię…
- To jest nieważne. Dzwoń do Aarona, jeśli chcesz zachować makówkę.




C.D.N.



Co myślicie o Hansie?
Oraz oczywiście o nowej bryce? ;D
Czekam na wasze opinie!
S. D. P.

21 komentarzy:

  1. Też bym chciała takie autko! Biedny Eminem :(
    Szkoda, że tak krótko, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Zatrzymałeś nas w takiej ciekawej sytuacji z tym Hansem. W sumie to cieszę się, że dodałeś czytelników :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto by nie chciał? ;)
      I czemu niby Eminem biedny?

      Usuń
  2. No bo wzięli go i porwali... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mnie zdziwiło że w notce tyle się dzieje, a tytuł skupia się na aucie. Od razu widać że pisał to facet ;)

    Nie no, tak naprawdę to też bym chciała mieć taką brykę w przyszłości.

    No i nareszcie pojawił się Hans! Czekam na więcej akcji z nim.

    Pozdrowionka i duużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem lepszego pomysłu na tytuł, a to autko będzie istotne dla fabuły ;)
      (BTW, masz lepszy pomysł na tytuł?)

      Usuń
    2. No chyba że jest istotne dla fabuły. Zwracam honor.

      Nie, nie mam, ale to nie ja jestem autorką:-)

      Usuń
    3. A widzisz!

      Oj tam, oj tam ;p

      Usuń
  4. Fajnie, że jest w końcu Hans :D Dobrze, że nie dał się wykołować :P
    Ale chyba go nie zabijesz co ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie nie mam tego w planach, a co? xD

      Usuń
    2. Nie lubię jak ktoś go zabija :P poza tym już raz to zrobiłeś, wystarczy xD No ale i tak napiszesz jak ty będziesz chciał ;)

      Usuń
    3. Nie lubisz jak ktoś go zabija? Czyli nie tylko ja to zrobiłem?
      :D

      Usuń
  5. No muszę ci powiedzieć, że nie tylko ty znalazłam blog na którym Szeregowy go usmażył O.o nie spodziewałam się tego po nim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh, jak widzę mój drugi komentarz też się nie opublikował... Za co?
    Powiem tylko, że po prostu uwielbiam Parkera i u Ciebie i u Blackie i u mnie (nie ma to jak FF o Harrym Potterze, w którym głównym złym jest Parker... :))
    Podoba mi się to jak piszesz :)
    Będę wpadać
    F.
    Ps
    Jestem tu dzięki Blackie, tak więc chciałabym jej jeszcze tu podziękować za to, że wytrwale zachęcałaś mnie do przycztania tego bloga.
    Ps
    Przepraszam za błędy - piszę telefonu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, FF o Harrym Potterze z Parkerem w roli głównej - to ciekawe ;)

      Usuń
    2. Tak... Wyszło przypadkiem. Bo wszystko było słodko i w ogóle wspaniale... Potrzebowałam kogoś... Kto urozmaicił by akcję (czyt. kogoś złego)... Wpadłam na bloga Blackie... Czytam opisy bohaterów. Edwin Parker. Napisałam do niej maila, że dostał angaż jako aktor... :D
      Coś miałam dodać skoro jestem już na komputerze...
      Ah! Napisze to chyba dwudziesty raz - komentarze się usuwały - nie pasują mi do Szeregowego narkotyki, aczkolwiek nie jest źle :D (komentarz z góry wzięty - Szeregowy smażący na grillu człowieki...)
      Chciałam jeszcze w tamtych komentarzach dodać, że drugą moją ulubioną postacią jest Julian - chyba najlepsza humanizacja w twoim powiadaniu.
      Kolejnym punktem w moim całkowicie chaotycznym komentarzu będzie... Co ja miałam... Ah! Siostrzenica Szeregowego. Jak mi mówi nos rasowego czytelnika, który zazwyczaj po poznaniu wszystkich bohaterów wie, kto jest tym złym co podszywa się pod dobrego, kto zginie, a kto nie i oczywiście kto odegra jeszcze jakąś ważną rolę w tym opowiadaniu, książce, oczywiście przekartkowuję wtedy na koniec książki i dowiaduję się, że miałam rację (czego tu zrobić niestety nie mogę), podpowiada mi, że ona zostanie tu jeszcze swego rodzaju gwiazdą, na pewno drugoplanową, kto wie, może i pierwszoplanową!
      To może ja przestanę wszystkich zanudzać, podsumuję mój komentarz - uwielbiam twój blog - i podam adres do swoich (reklama zawsze i wszędzie (no prawie).
      Finite
      women-of-holmes.blogspot.com
      wojna-zartow.blogspot.com

      Usuń
    3. Dobra, no to dawaj, kto zginie, a kto nie? :D
      Oooo, dzięki ;)
      Nie ma to jak reklama, nie?

      Usuń
  7. Hans bardzo fajnie przedstawiony, choć nie tak go sobie wyobrażałam, ale każdy inaczej postrzega postacie ;)
    Fajne ma nazwisko ;P
    mój ulubiony fragment - - No co tak czekasz na oklaski? Włączaj do cholery! – krzyknął dowódca. - :D lubię Twoje poczucie humoru xD
    Oooooooooooooooo... Ferrari... auto, które będę mieć *.* Ale tylko czarne. Żadne inne. Albo Bentleya... ahh... muszę to mieć :D Będę mieć same wille w Ameryce i siedzieć na swoim hamaku w moim ogrodzie, z którego by mi wszyscy chwasty wyrywali, a ja bym oddała się czytaniu książek *.* Moje wszystkie auta stały by pod domem, czyszczone przez służbę. Żadnych bachorów, broń boże. Faceta też nie chcę, ale i tak automatycznie to się obraca, bo by ze mną żaden nie wytrzymał xD
    Dobra, powiedziałam ci, co będzie się dziać w mojej przyszłości, a teraz tak...
    notka cudowna, bardzo mi się podobała :D Wszystko inne już wiesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, dla mnie, on jest właśnie taki xD
      Ciekawa wizja. ;P Ale ja też tak chcę xD

      Usuń
    2. to nie wizja, nie żadne pseudoprzepowiednie. To to, co bedzie :P

      Usuń
  8. - Wiecie co chłopaki? Wy na serio powinniście się leczyć!
    Genialne!

    OdpowiedzUsuń