Rico obudził się na podłodze
jakiegoś ogromnego pomieszczenia, otoczony butelkami po alkoholu, paczkami po
chipsach i fragmentami damskiej bielizny. Powoli, z wielkim trudem, podniósł
się do pozycji siedzącej i rozejrzał. Głowa potwornie go bolała, a do tego czuł
chęć zwymiotowania. Nie był tak skacowany odkąd… Nawet nie pamiętał, kiedy i
czy w ogóle był tak upity. Na kanapie leżało około pięciu osób, obok kanapy
kolejne pięć i jeszcze wiele po kątach. Z największym wysiłkiem wstał, starając
się nie upaść. Podszedł do pobliskiego fotela i usiadł na nim. Przetarł oczy i
próbował się zastanowić, co się stało. Pamiętał, że wraz z Eminemem poszli do
baru i pili do upadłego, a potem film mu się urwał. Nagle z drugiego końca
salonu dobiegł go głos:
- Widzę, że już wstałeś.
Znał ten głos, mimo to, odwrócił
się, by popatrzyć w oczy rozmówcy.
- Julian, kurna, co tu się stało?
- Wczoraj około dwudziestej
czwartej, wysłaliście mi SMS-a, że się nawaliliście, gliny was gonią i trzeba
was gdzieś schować. No to, przyjechałem po was, zgarnąłem i przywiozłem was
tutaj, do mojej willi. A ten szmaciarz, Kowalski, sprosił tu wszystkich z
okolicy i zrobił imprezę.
- Przecież uwielbiasz takie
klimaty, więc w czym problem?
- W tym, że do tego trzeba się
zawczasu przygotować.
W tym momencie z drugiego końca
pokoju usłyszeli jakiś szelest i zobaczyli, że ktoś się budzi. Podeszli do
niego.
- Co jest kurwa? - spytał
zachrypniętym głosem Skipper.
Diler, zaczął opowiadać, a
tymczasem psychopata, szukał reszty oddziału i rapera. Mike leżał w samym
kącie, zwrócony plecami do reszty, a dookoła niego walało się chyba największe
skupisko butelek po wódce. Rico trącił go czubkiem buta i powiedział:
- Mike, wstawaj.
Ten w odpowiedzi tylko coś
mruknął. Najemnik westchnął i tym razem szturchnął go mocniej i powiedział:
- Szeregowy Michael Private,
wstawaj albo marny twój los.
Tym razem poskutkowało. Młodzik
powoli zaczął się podnosić, krzywiąc się przy tym z bólu. Zazwyczaj pił bardzo
mało alkoholu, a wnioskując z ilości pustych naczyń, wypił nawet więcej od
stratega. Kiedy jego młodszy druh wciąż dochodził do siebie, Rico zaczął szukać
naukowca. Ten leżał na kanapie w towarzystwie pięciu dziewcząt. „Kowalski, ty
zbereźniku”-przemknęło przez myśli żołnierza. Obudził go bez większego trudu,
jako iż był zaprawiony w piciu hurtowych ilości alkoholu. Mimo wszystko,
również było widać, że procenty robią swoje. Teraz jego serce zamarło, bo
przypomniał sobie, że wczorajszej nocy nie byli sami. Podszedł do szefa gangu
narkotykowego i rzekł:
- Cholera, Julek, czy kiedy po nas
przyjeżdżałeś, to był z nami Eminem?
- Był, a co?
- Wiesz gdzie jest?
- Czekaj, daj mi się zastanowić.
Pamiętam, że rapował, by zabawić gości, później walczył na rymy z Kowalskim?
- Co ty pieprzysz?! Kowalski i
rymy?!
- Też mnie to zdziwiło. Dobra,
później wmieszał się gdzieś w tłum i go nie widziałem.
- Kurwa.
- Spokojna głowa Rico, mamy do
niego telefon - usłyszał zza pleców.
To uspokoiło mężczyznę tylko
trochę, ale podszedł do stratega i wziął od niego szklankę szkockiej i numer do
muzyka. Wystukał telefon, popijając alkoholem i zaczął czekać na sygnał. Po
chwili ktoś odebrał, ale nie była ta osoba, która powinna.
~ No w końcu się obudziliście
śpiące królewny.
- Kim jesteś?
~ Teraz to nieistotne. Ważne jest
to, że mam waszego kumpla i jeśli nie dacie mi jednego miliona dolarów w ciągu
tygodnia, będzie martwy.
- Gdzie mamy przynieść forsę?
~ Pójdźcie do portu i zadzwońcie na
ten numer, a po chwili odzyskacie swojego przyjaciela, Eminema.
Po tych słowach, rozmówca się
rozłączył. Rico schował swój telefon i powiedział do zebranych w pokoju
przyjaciół:
- Mamy zdrowo przejebane.
***
Isabel stała przyparta do muru
przez trzech piętnastoletnich chłopaków o wiadomych zamiarach.
- Widzę, że teraz nie jesteś taka
odważna - rzucił najwyższy.
Zbliżali się do niej powoli, ale
zdecydowanie. Wiedziała, że może pomóc jej tylko cud. I takowy nastąpił.
- To niezbyt uczciwe. Trzech na
jedną?
Dręczyciele odwrócili się w stronę
głosu. Za nimi stał na oko dwudziestoletni chłopak, w czerwonej bluzie,
jeansach, czarnych sportowych butach i czarnych okularach przeciwsłonecznych. Na
jego twarzy widniał szelmowski uśmieszek.
- A co ty nam możesz zrobić? - spytał
niższy z prześladowców. - Nas jest trzech, a ty jesteś jeden.
- A to - odparł nieznajomy.
Po tych słowach, skoczył w kierunku
najbliższego przeciwnika, złapał go za prawą rękę i założył dźwignię, dzięki
której można było mu ją złamać. Chłopak wył z bólu, jednak oponent ani myślał
go puszczać. Kiedy na nieznajomego rzucił się najstarszy z oprawców dziewczyny,
ten zręcznie uniknął ataku i podłożył mu nogę. Potem rzucił piętnastolatka,
którego przytrzymywał, w jego towarzysza. W niecałe dziesięć sekund rozprawił
się ze wszystkimi, po czym krzyknął:
- A teraz spierdalać stąd, zanim
porządnie się wkurzę. Jeśli jeszcze raz spróbujecie ją tknąć, to osobiście was
zabiję.
Kurzyło się po nich, jakby goniła
ich armia piekieł. Nieznajomy odwrócił się i zdjął kaptur oraz okulary.
- Wujek Michael! - krzyknęła
dziewczyna i rzuciła mu się na szyję.
- A kogoś się spodziewała, co?
Agenta FBI? - odparł ze śmiechem. - Dobrze, dobrze. Chodź, przejdźmy się trochę, bo
to miejsce nie nadaje się do rozmowy.
***
Siostrzenica Szeregowego siedziała
na Moście Brooklyńskim czekając na wuja. Przyszedł po chwili, trzymając w ręku
jakiś pakunek.
- Co to? - spytała.
- Prezenty. Jeden dla ciebie, drugi
dla mamy - odrzekł, po czym wyjął butelkę alkoholu.
- Daj spokój, przecież nie jestem
pełnoletnia i…
- Nie poznaję cię Issy. Kiedyś
byłaś inna. Pełna życia, ciekawa świata. Co się z tobą stało?
- Poznałam trochę świata.
- Ciekawe. Ale wiem co mówię, bo
jestem tu trochę dłużej od ciebie i wiem, że trochę procentowego napoju,
jeszcze nikogo nie zabiło.
Po chwili wahania dziewczyna
odpowiedziała:
- Skoro tak mówisz… Nalewaj.
Mike podał jej szklankę i sam
wziął swoją, po czym przysiadł się do niej. Rozmawiali o dawnych czasach, gdy
mogli spędzać wspólnie więcej czasu. Poruszyli również tematy związane z
teraźniejszością. Siostrzenica pytała Szeregowego o pracę, a on odpowiadał jej,
że nic ciekawego. Gadali tak ze dwie godziny. Potem najemnik odprowadził ją do
domu i wręczył jej pakunek, polecając jej, żeby oddała go matce. Spojrzała do
środka. Było tam dziesięć tysięcy dolarów. Chciała się spytać wuja, skąd je
wziął, ale już go nie było.
***
- No w końcu wrócił! - krzyknął
Kowalski, gdy tylko Michael przekroczył próg bazy.
Widział, że w ich kwaterze panuje
nadzwyczajny bałagan. Na stole stały talerze po jedzeniu i szklanki po
alkoholu oraz raz jakieś papierzyska.
- To co robimy? - zadał pytanie Szeregowy.
- Mamy już pewien pomysł. Jest
chujowy, ale jest jedynym sensownym wariantem… - rzekł strateg.
C.D.N.
I co o tym myślicie? Domyślacie się, co to za plan?
Szczerze to nie. Albo jestem jakas niedomyslna, albo sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńCo do notki... To chyba najzabawniejsza jaka do tej pory czytalam. Niemal plakalam ze smiechu. Julian jako szef gangu narkotykowego... ciekawe, nie powiem. Ciekawa jestem jeszcze jak zrobisz Morisa i Morta. Na Morta chyba nawet mam pomysl, ale zastanawia mnie jak ty go wykreujesz.
Kowalski w towarzystwie pieciu pan... nie znalam szelmy od tej strony
Na Morta oraz Morisa mam już pomysł od dłuższego czasu, ale nie miałem okazji ich wprowadzić...
UsuńAAAAAAAAAAAA!!!!! To moja ulubiona notka :D :D :D :D Uwielbiam kace i popijawy w Twoich dziełach :D Są takie realistyczne xD
OdpowiedzUsuń"- Wczoraj około dwudziestej czwartej, wysłaliście mi SMS-a, że się nawaliliście, gliny was gonią i trzeba was gdzieś schować. No to, przyjechałem po was, zgarnąłem i przywiozłem was tutaj, do mojej willi. A ten szmaciarz, Kowalski, sprosił tu wszystkich z okolicy i zrobił imprezę." - ryczę ze śmiechu xD Nie dosyć, że napisane tak prawdziwie, to skojarzyło mi się z moim siedemnastoletnim kumplem. Miał ostrą imprezę jakiś pół roku temu. 3 w nocy. Słyszę, jak przychodzi do mnie wiadomość. Zaspana, zapalam światło, mrużę oczy i czytam (SMSa mam dalej, raz miałam nawet na tapecie xd) pisownia oryginalna - "Alka, ratuj, poszlismy na zarabisty koncert kornu i sie tak rozjebalismy, ze podpalilismy scene naszym drinkiem, gonia nas skurwiele jedni ! jestesmy w kongo i uciekamy przez pojebane lasy ! ratuj, jezeli masz serce, kurwa! " xD Potem mnie godzinę przepraszał xD Ale porządnie był wówczas spity xD
Haha, zakończenie piękne...
a Julka fajnie zrobiłeś xD Pasuje na takiego, oj pasuje ;P
alaaaa :P
To była taka dygresja xD Za dużo Kac Vegas oglądałem xD
UsuńJezu, twój kumpel musiał być mocno zalany xD Ale brecht xd
Tacy są już moi kumple ;p
UsuńPozdrów ich ode mnie xD
UsuńCo Szeregowy ma Sostrzenicę? I w dodatku sie upili ! MARTY uduszę cię.
OdpowiedzUsuńSpokojnie to był tylko zart .